Doctor Who, House, Battlestar, Jericho, Deadwood, In Treatment, United States of Tara, Dexter, Mad Men, Big Bang Theory, Firefly, Coupling, Heroes, Twin Peaks – nazbierało się strasznie dużo tych seriali. Na wymienionej liście brakuje serialu stricte kryminalnego – z przestępcami i policjantami próbującymi ich złapać. Lukę tę zapełnia (i to jak!) The Wire.
Akcja rozgrywa się w Baltimore – mieście na wschodnim wybrzeżu USA. Baltimore jest wielkości Wrocławia – ma trochę ponad 600 tysięcy mieszkańców, przy czym 63% populacji stanowią Afroamerykanie. Po jednej stronie serialowej barykady stoi specjalnie uformowany oddział policji, po drugiej stronie – gangi narkotykowe. Myślę, że podstawowym celem twórców serialu było pokazanie obu środowisk jak najdokładniej. Poznajemy więc policjantów – dobrych i złych, pracujących w Wydziale Zabójstw, Narkotyków, ich szefów, szefów ich szefów (burmistrza, członków rady miejskiej), ich rodziny. W większości policjanci są dobrymi fachowcami, choć oczywiście zdarzają się fajtłapy lub ludzie celowo działający na szkodę prowadzonych spraw. Narzędziem wykorzystywanym w każdej serii jest tytułowy podsłuch, który często pozwala być o krok do przodu przed gangsterami. Podsłuch pełni tu chyba rolę symboliczną – czy cały serial nie jest swego rodzaju podsłuchem, dzięki któremu możemy wejść w światy, w które inaczej byśmy nie wkroczyli?
Z drugiej, równie ciekawej strony, mamy świat przestępczy. Gangi narkotykowe toczące między sobą rozgrywki (gra jest tu kluczowym pojęciem), a więc dilerzy, dzieciaki stojące na czatach, przestępcy działający na własną rękę (kapitalny Omar), szefowie dilerów, szefowie gangów i ich rodziny. Obraz jest naprawdę głęboki – na tyle głęboki, że trudno powiedzieć, by któraś z postaci (no, poza oczywistymi wyjątkami) była rzeczywiście zła. Tak naprawdę, nie mieli wyboru – gra to gra, gdy rodzisz się w świecie gry, nie możesz nie grać. Sympatia widza jest rozdzielona po równo między policjantów i przestępców. Ciekawe są też relacje między jednym i drugim światem – rzeczywiście przypominają relacje między sparing-partnerami, nienawiść nie jest tu dominującym uczuciem. Widać to szczególnie w scenach z udziałem policjantów na co dzień pracujących „na ulicy” – oczywiście, czasem obu stronom puszczają nerwy i zdarzają się brutalne akcje, jednak po całym dniu gry zdarza się, że ścigający i ścigani przypadkiem wpadają na siebie w kinie – ich życia są tak naprawdę podobne.
Oprócz handlu narkotykami możemy zapoznać się ze światem amerykańskiej polityki samorządowej (zdobywanie funduszy na kampanię jest tu kluczowe, a czasem lepiej nie pytać, skąd pochodzą te pieniądze), ze światem doków i portów (ciekawy temat, chyba rzadko poruszany w popkulturze) czy ze światem edukacji (jeśli ktoś narzeka na polskich uczniów, powinien zobaczyć co tam się dzieje). Aspekt który mnie szczególnie zainteresował, to rozwój techniki przez kolejne serie. The Wire miał premierę na HBO w połowie 2002 roku – nie dziwi więc, że systemem używanym na komputerach służących do podsłuchów jest Windows XP – jest to element w pewnym sensie współczesny. Z drugiej strony aparaty cyfrowe są przez pierwsze 2 serie swego rodzaju ciekawostką – policjanci posługują się zwykłym „analogowym” sprzętem i czasem muszą w trakcie akcji zmieniać kliszę. W jednym z odcinków sporo komplikacji wynikło stąd, że jedna z policjantek (działająca w ukryciu) nie wiedziała dokładnie w której z uliczek się znajduje – w dzisiejszym świecie telefony z GPS-em pozwalające na bieżąco śledzić bieżącą pozycję (także zdalnie – w Internecie) to norma. Pewien ratunek przychodzi ze strony zaprzyjaźnionych agentów FBI – jednak technologie przez nich dostarczane jako nowinki dzisiaj są w zasięgu każdego.
Ciekawostką jest piosenka z czołówki – klasyczne „Way Down in the Hole” Toma Waitsa wykonywane jest w każdej serii przez kogoś innego. W polskiej wersji serialu twórcy mogliby wykorzystać utwór Kazika. A skoro jesteśmy już przy dźwięku – akcent bohaterów serialu to rozkosz dla ucha. Polecam.
Bardzo fajna recenzja. Zapowiada się ciekawy serial, planuję obejrzeć, pozdrawiam
A dzięki, polecam i pozdrawiam.