The Unforgettable Fire

Jakiś czas temu w ramach walki z dysonansem poznawczym, opróżniłem dość dużą część partycji nazwanej „media”, zostawiając sobie jedynie muzykę, którą legalnie zakupiłem. Dużo tego nie zostało.

Dzisiaj w ramach odbudowywania kolekcji udałem się do MediaMarktu. Łowy się udały – wróciłem z płytką U2, której nazwa widnieje w tytule wpisu.

The Unforgettable Fire to dla mnie płyta magiczna. Już sama okładka jest cudowna: zarośnięty jakimiś roślinami zamek, w tle niesamowite chmury, a przed zamkiem dwójka ludzi. Cała scena jest dosyć… bajkowa i ze wszystkich okładek płyt U2, ta podoba mi się najbardziej.

Płyta została wydana już jakiś czas temu (będzie 23 lata), nagrywana była na sprzęcie analogowym i to słychać. Dźwięk jest bardzo miękki, łagodny, nie ma tu cyfrowego ostrza. I dobrze. Po raz pierwszy słuchałem Unforgettable z kasety i myślałem, że to „wina” nośnika, jednak płyta brzmi identycznie.

Napisałem, że płyta jest dla mnie magiczna. Jest to chyba przede wszystkim zasługa utworu tytułowego. Najlepiej jest poczekać do wieczora, wyłączyć światło i cichutko puścić sobie The Unforgettable Fire. Niesamowite przeżycie. Ice… your only rivers run cold.

Oczywiście znajdziemy tu więcej świetnych utworów. Chociażby pierwszy – A Sort of Homecoming. Za każdym razem, gdy wracam do domu przypomina mi się ta piosenka, mimo, że o innym powrocie tu mowa. Być może trzeba na początku trzeba się przyzwyczaić do tego, że Bono czasem tu po prostu krzyczy, ale po pewnym czasie chce się krzyczeć razem z nim: I’ll be there tonight. A co mi tam, przeczytajcie sami (tłum. moje):

Jakby powrót

Wiesz, że czas ruszyć w drogę
poprzez deszcz i śnieg
przecinając pola żałoby
w kierunku odległych świateł

Czekasz na ten czas
upragniony czas odpocznienia
wszystko kręci się wokół
krajobrazu twoich snów

Och, przekraczamy granice
ciągle biegniemy, nie oglądając się za siebie
będę tam, będę tam
jeszcze tej nocy, daleko stąd

mury miast upadną
kurz zasłoni wszystko wokół
twarze przeorane niczym pola
które nie stawiały oporu

a my żyjemy przy drodze
na wzgórzu, tam gdzie wybucha dolina
wywłaszczeni, uduszeni
w trudzie zabierając ziemi jej owoce

(chodź, mówię, chodź)

och, przekraczamy granice
ciągle biegniemy, nie oglądając się za siebie
tej nocy…

(chodź, mówię, chodź)

Wiatr uderzy w zimowym czasie
błyskawice niczym wybuch bomby
nie zwykła mowa, lecz krzyk!

tej nocy wybudujemy most między morzem a ziemią
ujrzymy niebo płonące deszczem
ona umrze i ożyje na nowo
tej nocy…

Twoje serce bije tak wolno
poprzez deszcz i śnieg
przecinając żałobne pola
w kierunku odległych świateł
Nie smuć się i nie płacz
jeszcze tej nocy
wracam do domu

Wracam do domu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *