Byłem wczoraj na koncercie Voo Voo. Najbardziej podobały mi się te momenty, w których muzyka stawała się tak dynamiczna, że słychać było już jedynie hałas – zarówno proces dochodzenia do takich momentów jak i powrót do normalnie linii melodycznej to bardzo fajna sprawa. Pierwszym kawałkiem, w którym to usłyszałem jest 21st Century Schizoid Man z pierwszej płyty King Crimson (rok 1969!).
KC rzomdzi! :>