Odkryłem dziś, że nie mogę znaleźć wspólnego języka ze współczesną młodzieżą (hehe, jakbym sam nie był przypadkowo jej przedstawicielem). Stałem z Ewą na przystanku tramwajowym, przy którym siedziało trzech miłośników bluz z kapturem i szerokich spodni. Po pewnym czasie jeden z nich podszedł i spytał się „czy mamy czas”. Odpowiedziałem (zgodnie z prawdą), że nie – niedługo miał przyjechać tramwaj, a zresztą nie wiedziałem, co niby mielibyśmy zrobić, gdybyśmy ten czas posiadali. Gość zrobił minę pt. „dostałem, ale takie jest życie, może kiedyś będę mógł oddać” i odszedł.
Dopiero Ewa uświadomiła mi, że chłopakowi chodziło prawdopodobnie o zegarek. Nie wpadł bym. Krzyknąłem oczywiście, że przepraszam, nie zrozumiałem i za siedem ósma i w ten sposób ocalone zostały przyjazne relacje między studentami i licealistami (lub gimnazjalistami – po wyglądzie ciężko rozróżnić).
.. coz.. czasami wpolczesna mlodziez jest przerazajaca.. nie wiadomo co chca, dzis pytaja o godzine, a jutro wieczoram skroja ci zegarek
Radzieckie soldaty w czasie okupacji pytaly wlasnie „czy masz czas?” W sensie zegarek. Nalezalo oddac….
Pewnie sporo tych soldatów było właśnie w wieku dzisiejszych gimnazjalistów. Podobno historia powtarza się jako farsa.
za naukę byś sie Newton wziął tak jak Ja, a nie jakieś historyjki piszesz :p