Złota polska jesień. Na dworze zimno jak diabli, deszcz siąpi, wiatr wieje, pięknie jest! A ja lubię taką aurę, pod warunkiem, że siedzę już sobie wieczorem sam w pokoju, światło jest przyciemnione, w zasięgu ręki ciepła herbata i z głośników dobiega jakaś muzyka. Oczywiście, nie będzie to nic radosnego, o nie. Na taki klimat należy wyszukać jakieś beznadziejnie melancholijno-smutne kawałki. Co ciekawe, wiele z nich ma tematykę związaną z jesienią (choć w przypadku najlepszej – Świetlików – ten związek jest nieco naciągany). Oto moja prywatna lista „The best of autumn”.
Na pierwszym miejscu bez wątpienia umieszczam piosenkę Świetlików, pt. Pod wulkanem. Jest tu zawarta taka dawka dekadencji, że wystarczyłoby jej na obdarowanie kilku młodopolskich, zapijających się absyntem artystów, a jeszcze by zostało. Sam początek jest już cudowny:
Po zdjęciu czarnych okularów
Ten świat przerażający jest tym bardziej
Prawdziwy jest – właściwe barwy
Wpełzają we właściwe miejsca
Później mowa jest o śniegu, który spadnie i zakryje wszystko – możnaby to od biedy pod jesień podciągnąć (na dworze jest tak zimno, że śniegiem wcale bym się nie zdziwił).
Drugi utwór pochodzi z jesiennej płyty U2 – chodzi oczywiście o October. Jest to zresztą kawałek tytułowy, a więc właśnie October. Motywem przewodnim jest wspaniała solówka The Edge’a na pianinie. Motyw prosty, ale wystarczająco smutny, by utwór mógł trafić na tę listę. Zwieńczeniem jest krótki wyśpiewany przez Bono z pewnym bólem tekst o ogołoconych drzewach i upadłych królestwach.
Trzeci kawałek nazywa się po prostu Jesień. Swoiste mistrzostwo w dołowaniu (się) pokazał tu nie byle kto, bo sam Edward Stachura. Muzykę do tego cuda dorobiło Stare Dobre Małżeństwo i tak przy akompaniamencie skrzypiec i gitar i przesuwanych po strunach palców powstał krótki (jak zresztą wszystkie powyższe), lecz ładny utwór.
Ponieważ jednak życie nie jest aż tak straszne, na koniec piosenka pogodna (tak jak w przypadku U2 – o październiku). Tomek Budzyński nagrał kiedyś spokojną płytkę pt. Taniec szkieletów, która kończy się utworem również nazywającym się Jesień. Optymistyczna, wszak już nie umrzemy – zostaliśmy tam, gdzie śmierci już nie ma. Może więc i jesień nie będzie taka zła? Właśnie przez okno wpada do mojego pokoju jasne słoneczne światło.