Powstanie Warszawskie

Herr Fischer, pan pozwoli
Że powiem, co mnie boli
„Zarządzenie Pańskie”, to mam w dupie – ja

Groteska to jeden ze składników, z których Lao Che stworzyli płytę Powstanie Warszawskie. Temat poważny. Poważny tak bardzo, że rzadko obecny w świadomości przeciętnego Polaka. Jak to brzmi – „przeciętny Polak”. W świecie, który dąży do tego, by zunifikować prawo (pod hegemonią UE), kulturę (pod hegemonią Holywood i wielkiej czwórki), czy nawet oprogramowanie komputerowe (pod hegemonią Microsoftu) i marki telefonii komórkowej (vide nasz-nienasz Orange), w tym świecie przyznanie się do czegokolwiek, co odróżnia nas od innych jest… hm, wbrew trendowi, wbrew panującej estetyce. Właśnie wbrew tej estetyce – estetyce wybaczenia rozumianego jako zapomnienie – chłopaki z Lao krzyczą, nijak nie przejmując się trendami: Niech żyje Polska! I nie ma w tym ciasnego nacjonalizmu – jest jeno szczerość i (czy przejdzie mi to przez klawiaturę – też jestem pod trendem), no, miłość. Patriotyzm.

Czy w nocy dobrze śpicie
Czy śmierci się boicie

Intertekstualność – drugi składnik. W tekstach z drugiej płyty siedmioosobowego zespołu wprost roi się od nawiązań – od poetów czasu powstania – Baczyńskiego, Jasińskiego, poprzez Chłopców z Placu Broni aż do KSU i Siekiery. Przewijają się motywy z Cohena/Zembatego, całość okraszona autentycznymi nagraniami z epoki, hasłami walczącej Warszawy. Niesamowite wrażenie – zwykle wybierane teksty są napełnione mocą – takie zdania, po których wypowiedzeniu czuć, że nie tylko opisują rzeczywistość w sposób istotny, ale ją kształtują.

Jest 100 tysięcy dusz
A jedna rura
Żołnierze wychodzą
Cywilom i rannym się nie uda

Emocje. Chyba pełne spektrum od pogody ducha, znanej z tradycyjnych wojskowych pieśni, aż po pełen bólu wyrzut: czekałem na Ciebie / czerwona zarazo / byś była zbawieniem / witanym z odrazą. Od czarnego humoru trumna tu luksus po licznych Bóg nie słucha! Chce się skakać w rytm reaggeowej Barykady by po chwili poczuć ciarki na plecach przy Przebiciu. Jak do tego pory to taką dawkę emocji dała mi jedynie ścieżka dźwiękowa z The Fountain.

O Panie Boże, Ojcze nasz, w opiece swej nas miej
Harcerskich serc Ty drgania znasz, nam pomóc zawsze chciej,
Wszak Ciebie i Ojczyznę miłując chcemy żyć

Autentyczność. Nie ma tu sztucznego patosu, sztucznego wychwalania cnót naszych rodaków – wręcz przeciwnie, widać, że Ci ludzie się boją (na co zwróciła mi uwagę A.), mają rozterki – czy warto ryzykować, czy warto ginąć? Ryzykują mimo wątpliwości – może ta autentyczność dodaje im chwały bardziej niż patos?

Słuchaj Londyn, nam nie trzeba audycji
My żądamy amunicji!

Dobra płyta. Jeśli kogoś ominął (tak jak mnie) cały ten boom na Lao Che i tę powstańczą płytę, to polecam. Gdyby ludzie o wszystkich ważnych rzeczach umieli mówić z takim polotem, jak robi to tych siedmiu młodych ludzi, życie byłoby nieco bardziej.

7 myśli nt. „Powstanie Warszawskie

  1. Ania

    Cześć Tomku!
    Tu Ania, prawdopodobnie siostra A. („prawdopodobnie” jeśli A. z powyższego tekstu oznacza moją siostrę 😛 ) Mama poleciła mi Twój blog, a ja zobaczywszy wpis o Powstaniu Warszawskim, nie umiałam powstrzymać się od komentarza Również jestem pod wielkim wrażeniem płyty Lao Che, choć mam ją dwa lata, nadal wzruszam się, gdy ją słucham.

    Na początku, do twojej refleksji pozwolę sobie dodać, że fragment rozpoczynający się od słów: „O Panie Boże, Ojcze Nasz”, który zacytowałeś, jest dawnym i obecnym hymnem harcerskim.

    Odnośnie płyty sądzę, że mogła powstać miedzy innymi po przeczytaniu przez jej twórców książki Andrzeja Kamińskiego pt: „Zośka i Parasol”. I cieszę się, że podejmuje dialog z wizją nakreślaną w dziele Kamińskiego. Nieco „odbrązawia” uczestników powstania, nie ujmując w żaden sposób ich bohaterstwu, a zaraz czyniąc ich bardziej ludzkimi i bliskimi współczesnym, młodym ludziom, młodym Polakom. Szkoda tyko, że płyta nie wywoła w szerszych kręgach dyskusji na temat powstania, jego roli w historii Polski i przede wszystkim współczesnego patriotyzmu. Ale z pewnością przyczyniła się do rozpowszechnienia wiedzy o sierpniu 1944 i chociażby tylko za to, należy się jej twórcom wielkie uznanie.

    Pozdrawiam

  2. Newton Autor wpisu

    No, do mojej wiedzy o powstaniu na pewno się przyczyniła – bo słuchając takiej muzyki aż chce się wyszukać informacje o tym, kim był Moro, który kazał Polakom udawać Niemców, czy jaka tragiczna historia wiązała się z włazem: 100 tysięcy dusz a jedna tylko rura.

    Fajnie, że podstawowe informacje o kontekście każdej piosenki znajdują się już w książeczce. Jest ich jednak za mało, by w pełni zaspokoić ciekawość – na szczęście istnieje jeszcze Internet ;).

    Pozdrawiam.

  3. Aya

    natknęłam się na tego bloga przypadkiem i bardzo cieszy mnie fakt, iż omawiana płyta wzbudza entuzjazm w różnych grupach społecznych (sama zaraziłam nią ojca i pare innych osób 😉 ) Warto się nią delektować, bo jest to jeden z niewielu przekazów naszej demokracji ukazujący piękno niesmiertelnego ducha walki i odwagi naszych rodaków. A i muzycy na koncertach dają popalić. Pozdrawiam i zachęcam do odwiedzenia Muzeum Powstania Warszawskiego.

  4. Karolina

    Aż chce się komentować. Boże jak to dobrze przeczytać, że jeszcze ktoś interesuje się Powstaniem Warszawskim. Aż serce sie raduje. Ci młodzi ludzie poświęcili dla polskiego jutra swoje życie, a my dla społecnych trendów, które są zupełnie bezsensowne porzucamy swój patriotyzm i jakiekolkiek zainteresowanie historią. Płyty nie znam, ale na pewno kupię. Należą się słowa podziękowania, że istnieją tacy ludzie, którzy nie boją się o tym mówić.

  5. Gubernator

    Ładna recenzja bardzo dobrej płyty. Dzięki.
    Przy okazji, czy ktoś wie kim są osoby na tej dokumentalnej fotografii.
    Zaintrygowała mnie kobieta w hełmie z lewej.

  6. TimoNsky

    Cóż mogę napisać więcej o powstaniu i samej płycie co by nie ruszyło zaglądających tutaj ludzi… tak na prawdę wydaje mi się ze nic nie zostało napisane i powiedziane, bo po prostu nie da się tego opisać.
    Co do zdjęcia to masz racje Gubernator, mnie ono też przywiało na tego bloga i chociaż nie znalazłem historii tej fotografii to jak dla mnie jest to najmocniejsze zdjęcie z czasów powstania (o ile było tam zrobione), dlaczego ??
    bo ja na tym zdjęciu widzę siebie i moich przyjaciół, mimo czasu jaki różni Nas od Nich to mają takie same twarze, młode, pełne nadziei, strachu i uśmiechu, ta bliskość mnie przeraża i jednocześnie fascynuje, wystarczyłoby ściągnąć z nich te wojskowe mundury i dać ipody lub komórki i nikt nawet by się nie zorientował że to Ci sami ludzie co żyli, walczyli i pewnie zginęli 66 lat temu.
    Osobiście widzę siebie w postaci tego mężczyzny z prawej, przestraszonego i chcącego uciec z Warszawy jak najdalej… chciałbym napisać że mimo wszystko jednak walczącemu, ale czy tak naprawdę miałbym na tyle odwagi, nie potrafię na to odpowiedzieć i tak naprawdę nigdy bym nie chciał, ale jeśli bym został wyglądałbym dokładnie jak On z uściskiem w brzuchu i gardle które przypominałyby mi że zginę, nadzieją która by szeptała że nie na marne… za wolność takich jak Ja i takich jak… Ja teraz tutaj siedzących przed komputerem w 2010 roku gdzieś na Islandii i dumnie mówiącemu że jestem Polakiem mimo opinii jaką posiadamy wśród narodów. Przede wszystkim jeśli miałbym na tyle odwagi i pozostałbym by zginąć, zrobiłbym to dla tych optymistycznych uśmiechów dwójki pozostałych przyjaciół ze zdjęcia, bo tylko one tak naprawdę dawałyby mi nadzieję na zwycięstwo, a jeśli nie nad wrogiem i poległ bym na jednej z zagruzowanych ulic, to dałyby tę kroplę łez współczucia, pamięci, szacunku i podziwu dla największego poświęcenia jakim jest – Moje życie, od Szymona Maślaka który jest tylko i AŻ wolnym Polakiem… który teraz to pisze. ;(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *